I Liceum Ogólnokształcące im. M. Skłodowskiej-Curie

Nie wspominam miło tej szkoły, nauczycieli i atmosfery jaka tam panowała.

Liceum... słabe. Niski poziom, uczniowie robią co chcą, w głowach wiatr hula... Nauczyciele...zero wiedzy.Powiem jedno rolnik ma lepsze liceum.Pozdro z fartem

Jeżeli chcecie zdać maturę i czegokolwiek się nauczyć przez cztery lata swojej edukacji to omijajcie tą szkołę szerokim łukiem. Większość nauczycieli ma ze sobą problem i przekłada go na uczniów. Pani S. oraz B., które uczą angielskiego mało mają z tym językiem wspólnego. Zlecają zadania uczniom nic nie tłumacząc , a potem są wielce zdziwione jak można oblać angielski. Jedna wychodzi na lekcjach i cały czas załatwia sprawy prywatne, odbiera paczki od kuriera, rozmawia przez telefon z koleżankami, a druga siedzi na Facebooku lub przegląda sklepy z odzieżą. Pani K. jest chyba każdemu znana z odchyłów , więc nie będę tłumaczyć. Pan Jan N. to dopiero ciekawa persona :) Człowiek pro-life i wielki miłośnik kościoła katolickiego . Pomylił chyba swoje powołania i zamiast zostać księdzem, został nauczycielem matematyki. Z 45 minutowej lekcji, poświęcał ostatnie 15 minut na podyktowanie tematu do zeszytu. Przez większość czasu poruszał tematy religijne, polityczne i społeczne . Każdy chodził na korepetycje kilka razy w tygodniu, ponieważ od Pana nic nie można było się dowiedzieć, oprócz jego złotych myśli , poglądów i zasad, które chciał wprowadzać w życie uczniów. Pani K., polonistka , która wybierała sobie pupilów i chociaż nie znali autora podstawowych lektur byli faworyzowani i przepuszczani do następnych klas . Pani T. , nauczycielka angielskiego, która codziennie witała uczniów swoim depresyjnym humorem i typowym dla jej osoby tekstem: ,, Rzucę to wszystko i wyjadę w Bieszczady”. Podsumowując , jeśli nie masz w tej szkole znajomości, to się do niej nie wybieraj , bo Cię zgnoją . Tą ,, szkołą” już dawno powinien zająć się jakiś sanepid, ale jak widać wszystko jest dobrze kryte .