U Czarnego Restauracja

W środku dość przyjemnie, nie czułem się wyśmienicie, ale dość dobrze. Obsługa szybko przyszła. Ceny jak na grodzka przeciętne. Wzielismy placki węgierskie- były tłuste, wypieczone w sam raz, ale sos był mizerny. Wołowiny mało, niektóre kawałki twarde. Całościowo: wszystko poza jedzeniem było poprawne, danie niesmaczne tłuste i zrobione niechlujnie. Czas ocz kiwania na jedzenie 30 minut.

Ta restauracja to jedno, wielkie nieporozumienie. Nikt tam nie ma bladego pojęcia ani o obsłudze ani o jedzeniu. W Krakowie brałam ślub, bardzo skromny, bez wesela i postanowiłam zaprosić tam najbliższą rodzinę na obiad po uroczystości. Rezerwację zrobiłam 2 miesiące wcześniej, ustalałam z właścicielem co będzie, potwierdzałam. Miała być specjalność restauracji czyli słynne koryta. Zamówiłam też śniadania. Przyjechałam dzień wcześniej, właściciela nie było, nikt w restauracji nic nie wiedział o obiedzie na następny dzień, ok, przekazałam kolejny raz tym co byli w restauracji mówiąc co i jak mam być (jak się umawiałam). Mimo to nikt do właściciela nawet nie zadzwonił. Kiedy przyszliśmy stół nie miał nawet obrusu, moim gościom podano dosłownie ziemniaki i kotlety na które i tak trzeba było czekać. Zaznaczam, że zamawiałam coś innego, kelner mylił zamówienia, nawet na kawę trzeba było czekać, tak, ze ktoś kto prosił kawę do ciasta zdążył je dawno zjeść i zapomnieć ze ją zamawiał. Kelner cały spocony biegał po schodach w górę i dół (mimo ze mieli windę na zamówienia), koszula wyciągnięta. Tort podano mi tak jak przyszedł z cukierni, tzn na tekturowej podkładce - BEZ TALERZA. Mnie osobiście było strasznie wstyd przed gośćmi. Nawet mój mąż, który jest oazą spokoju i każdego jakoś tłumaczy był w szoku. Co do śniadań co też nie było nawet połowy tego co miało być. Za wszystko zapłaciłam ok 1500zł czyli za coś czego nie zamawiałam i co podano mi w takiej formie. Pytałam się zarówno osób, które tam były jak i właściciela do którego potem zadzwoniłam dlaczego tak się stało i ze czuję się tak, jakby chciał mnie obrazić, nie dowiedziałam się dlaczego tak się stało. Mam wrażenie że jakbym panom z jakiejś budowy dała te pieniądze to zrobiliby coś podobnego. Właściciel przeprosił mnie i zapytał jak może mi to wynagrodzić i w ramach przeprosin zaprosił na obiad gdy będę następnym razem w Krakowie. No więc.... gdy będę następnym razem w Krakowie to szerokim łukiem ominę tą restaurację. Nigdy, w żadnym mieście i w żadnej restauracji nie potraktowano mnie w taki sposób. Mam wrażenie ze w barze mlecznym Panie by się bardziej postarały.

Przechodząc przez Grodzką i szukając miejsca do zjedzenia obiadu zaczepił mnie pan zapraszając do Czarnego. Zapewniał, że nie bedzie problemu z wózkiem dziecięcym, który jak się okazało stał się sporym utrudnieniem zarówno dla nas jak i obsługi. W trzy osoby z dwójką dzieci zostaliśmy posadzeni przy ciasnym stole za barem gdzie nie dało się wysunąć krzesła. Zamówiliśmy dewolaja i specjalność czyli placki po węgiersku. Niestety głuchym być trzeba żeby nie usłyszeć jak kelner porozumiewał się z kuchnią i oświadczył, że placków już nie ma. Mimo wszystko dwie porcje zostały zrobione(prawdopodobnie z rozcieńczonego gulaszu z trzema kawałeczkami gumowego mięsa i przypalonymi plackami). Devolaj podany dziecku natomiast był surowy. Nie byliśmy jedynym stolikiem niezadowolonym z dań, obok para obcokrajowców dostała pomylone dania w sporych odstępach czasowych.Jeśli chodzi o obsługę to zastanawia mnie idea przeklinającego pod nosem, spoconego i chamskiego kelnera w pomiętej i wyciągniętej koszuli. Rozumiem - jest ruch ale to na litość boską - po co zaganiać ludzi z ulicy skoro ani kuchnia ani kelnerzy nie ogarniają.