Zajazd Tatarski „Na Końcu Świata”

Smutne, zaniedbane, nieczynne - a szkoda, bo pewnie kiedyś pokazywało kawałek kultury tatarskiej.

Właściciele włożyli wiele starania, aby nowy obiekt wyglądał na prawdziwie stary. W zajeździe postarano się nawet, jak w pierwowzorze, o mnogość wejść, często przemyślnie ukrytych. Pokoje są urządzone prosto, tak jak powinno to być. Jeśli ktoś oczekuje nowoczesności i wygód, zawsze może zatrzymać się w hotelu w Białymstoku. Pierwszą noc spędziłem w najmniejszym pokoju, bo tylko taki był wolny, który też miał swój swoisty urok. Na drugi dzień zająłem największy pokój, można powiedzieć apartament, z własnym werandą, co było ogromnym atutem i przyjemności tego pobytu. Cóż może być przyjemniejszego niż poranna kawa w takim miejscu z widokiem na podlaskie łąki i pola. Jedzenie, mimo sporego wyboru i regionalnej oferty nie ujęło mnie zbytnio.Trzeba wszak dać plus za śniadania. Obfite i skomponowane wyłącznie z lokalnych produktów. Miejsce warte powtórnego odwiedzenia.

Wrażenia absolutnie mieszane.Zajazd tatarski w Kruszynianach to miejsce, które zapewnia bardzo różne doznania.Przede wszystkim należy tutaj rozgraniczyć opcję gastronomiczną i bazę noclegową, które mają zarówno wady i zalety.Trafiliśmy do zajazdu z polecenia znajomego. Początkowe rozeznanie zapowiadało, że spędzimy kilka dni w miejscu wyjątkowym i tak też było.Podczas kontaktu w sprawie rezerwacji otrzymaliśmy od miłej Pani informację, że musi sprawdzić, czy są wolne miejsca. Podczas kolejnej rozmowy okazało się, że miejsc brak. Wtedy z pomocą przyszedł znajomy który polecił obiekt i po jego kontakcie (już z właścicielem) cudownie okazało się, że jak najbardziej miejsca są dostępne i co ciekawe były dostępne przez większość naszego pobytu.Pokoje urządzone klimatycznie - na styl podlasko tatarski. Znajdziecie w nich typowe dywany na ścianach, skóry, drewniane meble i różnorakie szpargały. Łóżka bardzo wygodne, spaliśmy dobrze. Obiekt ogrzewany jest piecami kaflowymi, w których obsługa pali by były ciepłe - tutaj specyficzna sytuacja - jednego dnia zostało nagrzane, drugiego już nie.Ciepła woda jest kwestią losową, sugeruję brać prysznic wcześniej niż później.Minusem jest czystość w pokojach - warstwa kurzu pod łóżkami wręcz hurtowa, pająki i pajęczyny to stały element. Niestety natknęliśmy się również na ślady po poprzednich klientach. W pokoju brakowało ręczników i papieru toaletowego - na prośbę braki uzupełniono.Teren wokół obiektu malowniczo zielony, ale panuje na nim bałagan nadający wątpliwego slumsowego wręcz klimatu.Restauracja oferuje ciekawe specjały kuchni podlaskiej, wschodniej i tatarskiej. Zjecie tu różnorakie pierogi (polecam te z podrobami baranimi), baraninę, gęstą gulaszową soljankę, kołduny i i babkę ziemniaczaną. Na specjalne wyróżnienie zasługują domowe na...poje, których trzeba spróbować!Śniadania raczej standard, wędliny, warzywa, sery, specjały lokalne. Należy ustalić z obsługą na którą godzinę jedzenie ma zostać przygotowane.Wystrój świetny, w głównej sali wieczorami pali się kominek.Czas oczekiwania różny, należy pamiętać, że to nie bar, a agroturystyka ;)Okolica - lasy, pola, nieduży zalew, no i jeden tatarski meczet, który jest główną atrakcją. Cisza, spokój, nocami po okolicznych drogach kreci się dużo wojska i straży granicznej.Reasumując z uwagi na klimat i gastronomię warto odwiedzić, choć o obiekt właściciel zdecydowanie powinien zadbać.

Klimat zajazdu jest bardzo oryginalny, ktoś włożył sporo pracy w stworzenie tego miejsca. Niestety już podczas wyboru dań i zamawianiu nadchodzi pierwsze rozczarowanie. Wybór dań nie jest zbyt duży, prawie w ogóle nie ma tam opcji bezmięsnych. Po wyborze dania trzeba było długo stać w kolejce przy barze, żeby cokolwiek zamówić. Na barze stoją suweniry, które można zakupić. Wyglądają jakby stały tam od wieków, bo pokryte są solidną warstwą kurzu. Płatność tylko gotówką. Ostatecznie i tak nic nie zamówiliśmy, bo odstraszył nas czas oczekiwania na złożenie zamówienia i braki w karcie, ale to już zapewne było spowodowane późną porą.

Ciekawe miejsce, można powiedzieć - nadgryzione zębem czasu, co jest celowym zabiegiem właścicieli. Na początku robi przytłaczające wrażenie ale, na szczęście, jedzenie to kompensuje. Spróbowaliśmy kilku lokalnych dań i były dobre. Porcje średniej wielkości, tańsze niż w nieodległym skansenie - gdzie dodatkowo były przeogromne kolejki w dzień świąteczny.

Niesamowite miejsce. Klimat niepowtarzalny, a jedzenie przepyszne. Obsługa oddaje swoje serducho co widać I czuć. Polecam bo to było świetne doświadczenie przyjeżdżając tutaj. Udało nam się zjeść i porozmawiać z ciekawymi ludźmi.

Korzystałam tylko z usług restauracji. Do wyboru dania z kuchni tatarskiej/podlaskiej. Wszystko było bardzo smaczne. Porcje raczej duże.Że względu, że dania są tylko regionalne, należy rozważyć, restauracja bedzie pasować dla młodszych dzieci

W sumie ciekawe żarełko i nawet dobre, wszystko dopasowane fajnym klimacikiem. Ceny lekko mogą odstraszać, ale jest git.