Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego

Niestety nie da się zero gwiazdek. Jak już pan łaskawie odebrał, to głosem sugerującym, że cierpi pracując i w ogóle żyjąc, na moje pytanie o zdarzenia z potrąceniem kota (którego szukam od kilku dni) odpowiedział niestety

świetnie rozwiązanie problemu, zostawić dzikie zwierzę przy głównej ulicy, przy ogródkach z psami, zwierzę utknęło i nie może wyjść...

KOLEJNA POLSKA KUPA GÓWNA. MARNOTRAWSTWO PIENIĘDZY PODATNIKA. POLACY SĄ ZE WSI WIĘC WROCŁAWEM ZARZĄDZAĆ NIE UMIEJĄ.

Dzwoniłam do Zarzadzania po pomoc dla nietoperza. Pan z informacji poinformował mnie, że nietoperzy jest w miescie dużo i mam zostawić go w spokoju.Dla Twojej informacji człowieku, ten nietoperza potrzebował pomocy, oczywiście otrzymał ją ale dopiero po kilku godzinach. Bo tyle zajęło mi szukanie pomocy. Nie mam pojecia, po co to całe Centrum Zarzadania Kryzysowego, skoro Ci ludzie nie są pomocni. Zero pomocy, zero wsparcia.

Przez 15 godzin nikt nie przyjechał po potrąconą serenke, która biegała na podwórku, uwiezniona.

Czy tam ktokolwiek odbiera telefony?Panie Sutryk za co Ci ludzie biorą pieniądze?!To jest skandal!

Jedna gwiazdka to i tak za dużo. Nie da się do nich dodzwonić kompletnie. Czynne całą dobę "... chyba o 10 wszyscy na przerwie śniadaniowej."

Także kiedyś dzwoniłem w sprawie zwierzęcia i Pan mi powiedzial żeby zostawić zwierzaka ze nic mu nie będzie. Na szczęście udało się przekazać na szczęście do fundacji która przekazała zwierzę do weterynarza.

Niestety dzisiaj zadzwoniłam do tego centrum ponieważ znalazłam martwego kotka ale spotkała mnie przykra sytuacja Pan z którym rozmawiałam zachował się dobrze ale niestety w tle słychać było cytuję to niech umyje ręce założy rękawice i zapier*ala posprzątać" jest to według mnie karygodne zachowanie."

To jest karygodne jak można odmówić pomocy!. Dzwoniłam w sprawie młodego lisa, którego znalazłam podczas spaceru. Na moje oko miał sparaliżowane tylnie łapy, uniemożliwiało mu to jakiekolwiek poruszanie się. Pan ze sztabu kryzysowego z którym rozmawiałam oznajmił mi, że nic nie może z tym zrobić i stwierdził, że przekieruje mnie do weterynarza z którym współpracują. Natomiast od osoby, która powinna ratować zwierzęta usłyszałam tylko to, że oni nic nie mogą z tym zrobić ponieważ jest to teren zielony" i nie mają wpływu na to co się tam dzieje. Po czym Pan powiedział mi żebym zostawiła tego liska i się nie przejmowała. Jaki normalny i rzetelny weterynarz odmawia pomocy zwierzęciu?. Jest to niedorzeczne. Oczywiście nie odpuściłam i dalej szukałam ratunku po różnych fundacjach i weterynarzach. Po 2 godzinach znalazłam pomoc dla lisa