M.Lassak. Centrum urody. Lassak M.

Sześć tygodni temu moja 9 letnia córka, będąc pod moją opieką, skorzystała z usługi „Centrum Urody”. Nie mogę na wstępie właścicielce tegoż centrum poddać pod myśl zmianę nazwy na „centrum skubania”. Weszłyśmy z ulicy, i szkoda, że nie doceniłam rangi internetu. Na szczęście problemem naszym była cudna kurzajka na stopie – więc wielkiej szkody „pani właścicielka” wyrządzić nie zdołała. Chociaż – w pierwszych pięciu minutach, jak nakładała preparat na rzeczoną kurzajkę, spojrzała swoimi bystrymi oczyma tropiciela pasożytów wszędzie, i oznajmiła – o, ma albo anemię (moja córka), albo robaki..... Moja córka nie jest pozbawiona rozumu, i dużo czyta – więc z lekkim przerażeniem dopytała mnie czy chodzi o glistę ludzką. Specjalista kontynuuje. Niech pani (czyli ja) zrobi morfologię, i jeśli nie wyjdzie anemia – to już pewne że ma robaki. Proszę wtedy do mnie przyjść, bo to też jest moja specjalizacja. Czerwone światełko już mi się załączyło. Widząc moją irytację, właścicielka – by pewnie załagodzić sytuację, głosem mniej stanowczym mówi – i to mnie powaliło na łopaki – pisząc kolokwialnie. I uwaga drogie stałe bywalczynie tegoż salonu. Bo to tylko może o was świadczyć. „Bo widzi Pani, ja to się regularnie odrobaczam. Bo stale mam kontakt z ludźmi tutaj i łapie (owe pasożyty doprecyzuję)”. Faktem jest, iż miła pani właścicielka podeszła do nas już z nałożonymi rękawiczkami ochronnymi. Faktem jest, iż preparat nałożyła bezpośrednio z probówki, która ma w korek na stałe wbudowany patyczek – zatem kurzawa otrzymała już skażony preparat, i sama go dalej zainfekowała. I najzabawniejsze. Po zakończeniu z nami „magii i czarów” w tych samych rękawiczkach poszła do klientki, która czekała na brwi ;) By było zabawniej – w gabinecie panuje totalny półmrok. Nam się dostał jest bonus w postaci „obserwatora”. Rzeczonym był jakiś znajomy pan w sile wieku, który pochylał się nad stopą mojego zestresowanego dziecka (iż ma robale), i komentował, uwaga – zapijając ze szklanicy napój przypominający piwko. Czy nim było – nie wiem, nie kosztowałam. Ale samo dopytywanie – skąd się takie rzeczy biorą, było już totalnie nie na miejscu. W zasadzie to powinnam zrobić konkurs na FB – ile nałożenie tajemniczego preparatu na kurzajkę, bez ścierania, bez użycia jakiegokolwiek przyrządu – w mieście Zawiercie może kosztować w „Centrum Urody” Lassak i reszta, może kosztować. Ale nie – bowiem opis i cena może zastanowić przed pierwszym wyborem kolejne bidne istoty. Za całość – z info na dowiedzenia, iż leczenie będzie długie i trudne. A dziewczę, które mnie kroiło, dodało, iż będzie bolesne – zapłaciłam – 180 zł.Podsumowując – drogie fanki pani Lassak – zróbcie sobie badanie kału na pasożyty. Drogie potencjalne – omijajcie. W tym samym dniu udałam się do innej kosmetyczki. Młoda dziewczyna z mgrem przed nazwiskiem i ze specjalizacją z podologii. Już nie byłam głupia, posłużyłam się opiniami z internetu. Po 4 wizytach po kurzawie w zasadzie śladu nie ma. Zasady septyki w pełni zachowane. Cena za jedną wizytę przy użyciu frezarki, kwasu i itp. - tylko 25zł.By było uczciwie, dopiero po zakończeniu przygody „kurzajkowej” postanowiłam opisać swoją jednorazową przygodę z panią Lassak.