Poradnia Urologiczna Plac Kolegiacki

W budynku jest kilka poradni więc zwrócę uwagę że moja opinia dotyczy tylko poradni urologicznej. Jeśli chodzi o same pomieszczenia to czas niestety zatrzymał się tam już kilkadziesiąt lat temu.. jednak co pozytywnie mnie zaskoczyło to obsługa w rejestracji. Pani każdorazowo była dla mnie uprzejma, odpowiadała cierpliwie na wszystkie pytania i była pomocna.. a to nadal nie jest standardem w państwowej służbie zdrowia. Lekarz do którego trafiłem (a jest tam chyba trzech.. więc i to trzeba brać pod uwagę) pomimo wieczornej pory również uprzejmy, rzeczowy, poświęcił na zbadanie mnie i rozmowę odpowiednią ilość czasu. Mam poczucie, że dokłada starań aby faktycznie leczyć pacjentów. Cóż placówka Hiltonem nie jest.. ale oczekiwanie na wizytę było relatywnie krótkie jak na końcówkę roku.. a po prostu ludzka obsługa sprawia, że można tu zawitać po pomoc.

Dlaczego od swych tygodni nie mogę połączyć się czy wogule ktoś tam pracuje do czego to jest podobne aby uzyskać informacji to nie można się połączyć poradnia chirurgii, ortopedii, i aby zrobić zdjęcie kolana , Zamknelabym tych co tam pracują - potok są telefony aby dzwonić , a nie po to aby kawkę się piło i na stać aby odbierać

Laboratorium z czasów PRL. Brak klimatyzacji, brak leżanki do poboru krwi w pozycji leżącej, niemiła i wolna obsługa znudzona pracą. Tłoczno i duszno (skierowania z Medycyny Pracy). Nie polecam wyboru tej placówki. Pozostałe gabinety też straszą ustrojem minionej epoki.

Brudne i zaniedbane pomieszczenia, błędne informacje przekazywane telefonicznie. Niekompetentna i niesympatyczna obsługa. Zdecydowanie odradzam wizyty.

Tragedia! Warunki kiepskie. Lekarzy brak. O godzinie 13.00 to praktycznie jest pusto.... Nikomu nie zależy aby pracować taka prawda o obecnej służbie zdrowie. A to miejsce jest tego świetnym przykładem

Przychodnia specjalistyczna w centrum Poznania. Warunki niestety są tragiczne, lekarze różni ale znalazłam profesjonalną pomoc dermatologiczną u dr. Stawińskiej, która pomogła mi z moimi problemami.

PRL. Proste badanie z zakresu medycyny pracy wystarczyło, aby zrazić mnie do tej przychodni. Laboratorium? Kpina. Pobierano krew przy otwartych drzwiach na poczekalnię, nie posłuchano się mnie i wbito nie w tę rękę, a na koniec pożałowano nawet plastra, aby przyczepić wacik na rankę. Brak terminala zrozumiem, ale w tym wypadku wypada mieć jak wydać (plus dla Pani, że zgodziła się, abym doniosła jej kwotę przy odbiorze). Pani Doktor wykonująca badania do medycyny pracy, wykonała je przy niezakluczonych drzwiach, odsłoniętych żaluzjach, w połowie weszła rejestratorka. Papierkologia-lataj z piętra na piętro, aby wykonać badanie. Do tego sam budynek-brudny, ściany odrapane, klimat rodem z lat 50.

Publiczny kabaret za pieniądze podatników.

obsluga rodem z glebokiej komuny Omijac szerokim lukiem

Trafiłam do urologa z 13 letnim synem. Lekarz pyta, co się dzieje. Mówię, ze dostałam skierowanie do urologa od rodzinnego, bo syna boli jądro. Pan doktor wygłosił najpierw tyradę odnośnie rodzinnych podważając ich kompetencje jakiekolwiek. Po czym stwierdził, że zbada synowi „jaja”!!!! Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. A na samą wizytę czekaliśmy prawie godzinę. Zdecydowanie odradzam tego „specjalistę”, to woła o pomstę do nieba, co się dzieje w tej przychodni.