Lubartowska Przychodnia Małych Zwierząt

Na ten moment nie wystawię opinii gdyż zwierzak piesek jest w trakcie leczenia więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć za to na temat obsługi mogę powiedzieć że jest bardzo miła wypowiem się więcej po leczeniu

Odradzam tą lecznice Zawiazlam dziś zdrowa kotkę do niewielkiego zszycia rany po 3 godz kotka była martwa. Pani Doktor zapewniała że to nic poważnego ale najwyraźniej coś spieprzyły. ODRADZAM TĄ LECZNICE I NIE POLECAM NIE CHODŹCIE TAM !! Mam nadzieję ze Panią Doktor sumienie będzie dręczyć do końca życia.

Bardzo profesjonalne podejście. Widać że Panie doktor kochają zwierzęta. Przyjmują do ostatniego potrzebującego pomocy. Pamiętały imię mojego czworonoga co było bardzo miłe. Sunia po operacji szybko doszła do siebie. Jeśli chodzi o sam lokal, to jest spora poczekalnia, są miski z wodą dla zestresowanych pacjentów. Dla właścicieli zwierzaków, parking na kilka samochodów. Polecam.

Zabieg sterylizacji na piesku wykonany bardzo dobrze. Trochę mało miejsca w środku w poczekalni ale jest spory parking przed budynkiem.

Odradzam wszystkim wizyty w tej umieralni!!Zaczęło się od wizyty z 2 kociakami, podpowiadaliśmy że według nas są to typowe objawy panleukopenii, w przychodni zostało to zbagatelizowane, jeden kot umarł następnego dnia w domu, drugi umarł kolejnej nocy kiedy zostawiliśmy go w tej umieralni.Dopytywaliśmy czy zostały zrobione badania na obecność panleukopenii, powiedziano nam że tak i że koty miały jakąś wadę genetyczna bo to na pewno nie była panleukopenia.Chcieliśmy mieć pewność ponieważ ta choroba utrzymuje się w domu przez rok.Powiedziano nam że to choroba genetyczna więc zdecydowaliśmy się na 2 kolejne kociaki, dodatkowo rodzice wzięli 2 kociaki do swojego domu, wszystkie 4 koty przez chwilę spotkały się w domu w którym umarły 2 poprzednie, jednak mieliśmy zapewnienia z przychodni że to na pewno nie jest panleukopenia, więc ryzyka nie było. Jak później się okazało wszystkie 4 kociaki zachorowały, 3 z nich umarły kolejno, 2 w domu, 1 w specjalnym szpitalu zakaźnym mimo prób i leczenia surowicą ozdrowieńca, z 6 kotów ocalał 1, tylko dlatego że zdecydowaliśmy się na zmianę kliniki i tam nikt nie udawał że potrafi wyleczyć kota, tylko natychmiast skierował nas do szpitala.I to jeszcze nie koniec historii...3 tygodnie temu ostatni ocalały kot spadł ze schodów, bardzo cierpiał więc żeby nie tracić czasu pojechaliśmy do lubartowskiej przychodni na prześwietlenie, kolejny raz zapewniano nas że kot zwyczajnie się poobijał , że na zdjęciu nie widać złamania.Dostaliśmy zastrzyki na kilka dni, które w efekcie zaszkodziły kotu, złagodziły ból, przez co złamanie w okolicy biodra/miednicy zdążyło się zrosnąć a kot nie pokazywał żeby cokolwiek mu dolegało.Kiedy pokazaliśmy się dzisiaj w naszej nowej klinice z racji szczepienia, Pani obejrzała kota i kiedy zobaczyła zdjęcia zrobione 3 tygodnie wcześniej w umieralni lubartowskiej stwierdziła że to jakiś żart, te zdjęcia były zrobione źle! Nie było nic na nich widać, kot został dokładnie zbadany, prześwietlony, okazało się że złamanie było, teraz czeka nas kosztowna operacja która być może pozwoli kotu normalnie funkcjonować i żyć bez ciągłego bólu. Na szczęście Dexter jest bardzo silny i nie zabije go nawet przychodnia która jak opisałem wyżej ma specjalizacje z zabijania. Nie boję się nazywać rzeczy po imieniu, z doświadczenia jakie mam z tą umieralnią widzę, że specjalizują się jedynie w zaleczaniu i zabijaniu zwierząt.Wystarczyło przyznać się do braku wiedzy i umiejętności, nikt by Was za to nie winił.Z CAŁEGO SERCA RADZĘ OMIJAĆ TĄ PRZYCHODNIE SZEROKIM ŁUKIEM.

Masakra !!! Nie dość że okrzyknięta w całej okolicy umieralnia to jeszcze oszukują na lekach !!! Telefonicznie przy zamówieniu podają cenę za lekarstwo natomiast dwa dni później przy odbiorze cena jest 20% większa . Nie ma na paragonie kwoty za lek tylko kwota za usługę , i za każdym razem inna kwota i inne tłumaczenie . Nie rozumiem tego nie potraficie prawidłowo zająć się pacjentem ( o ile w ogóle przeżyje... ) to moglibyście na to konto chociaż jakieś podstawowe usługi wykonać jak sprzedaż leków . Tak czy inaczej omijać z daleka lepiej przy okazji kupić w Lublinie !

Nie polecam, pani weterynarz najpierw niech się nauczy rasy psów a później ocenia

Nie polecam. Mój zwierzak został przyjęty na leczenie podczas gdy w przychodni nie było podstawowego leku do walki z chorobą. Zostałam odesłana by szukać go na własną rękę. Od innych weterynarzy dowiedziałam się ze w Polsce nie jest on legalnie dostępny. Gdybym w porę nie zabrala psa z tej lecznicy, już by nie żył. Ceny również mocno wyższe w porównaniu z innymi w Lubartowie.

Niestety Panie nie znają się na królikach-zdziwiły się, że może mieć robaki. Królik dostał dawkę jak dla kota po czym miał problem z wypróżnianiem się. Następnym razem trafiłam z królikiem bo rozlewał mi się w rękach, Panie rozłożyły ręce i w żaden sposób nie pomogły.